Kilka dni temu, gdy skończył się stary papier i z szafki została wyjęta rolka z nowego zapasu, miała miejsce pewna sytuacja:
Anna L. spojrzała na rolkę, na opakowanie... "no cholera jasna, rzeczywiście" pomyślała. Poprosiła Córkę o chwilową akceptację niedźwiadków, tłumacząc, że wszystkie zwierzątka trzeba kochać oraz obiecując, że następnym razem nie pomyli się w sklepie i weźmie ten JEDYNY WŁAŚCIWY papier.
Niestety okazało się, że w żadnym sklepie w okolicy NIE MA papieru z pieskami. Anna L. pogooglała i znalazła to: klik. Ponieważ przez lata pracowała w branży reklamowej zdawała sobie sprawę, że koszty poniesione na zmianę wizerunku marki są doskonałym argumentem za tym, że misie królować będą przez następne kilka lat, o ile nie do osiągnięcia pełnoletności przez Córkę.
I tak się Anna L. zastanawia dlaczego cały zespół marketingowców tworzących tę kampanię nie wziął pod uwagę głównych upodobań typowego przedstawiciela targetu tego produktu. Bo przecież Anna L. nie może być jedyną osobą, która przy wyborze papieru kierowała się taką, a nie inną jego cechą. Szybki risercz wśród znajomych mam to potwierdził (Tak tak czepialscy, próbka była niereprezentatywna, ale co z tego?). Jeżeli według kogoś tam marka wymagała odświeżenia i zmiany ukochanego przez małe dziewczynki zwierzątka, to czemu nie mógł to być kotek lub inny kucyk???
PS. tu Anna L. podpowiada producentom papieru toaletowego, że wyprodukowanie owego w kolorze różowym, błękitnym, fioletowym lub morskim i okraszenie go dodatkowo słodkimi aż do porzygania kucykami lub wspomnianymi wcześniej pegazorożcami gwarantuje niesamowitą sprzedaż. Anna L. chętnie poda numer konta komuś, kto pomysł wykorzysta, w celu przelania należącej jej się za genialność części zysków. Ewentualnie Anna L. informuje, że aktualnie poszukuje pracy.
PS2. Anna L. zastanawia się nad utworzeniem lobby toaletowego zabiegającego o estetykę papieru dostosowaną do kilkuletnich dziewczyńskich tyłków.
Hehe dobrze, że u nas króluje tylko biały, bo przecież z innego mumi nie da się zrobić :)
OdpowiedzUsuńU nas każdy nadruk jest mile widziany i każdy dokładnie analizowany :)
OdpowiedzUsuńAnia ja u ciebie zamawiam ten papier w pieski. I to w ciemno. Drugorodny wtedy z kibelka nie wyjdzie. Oczywiście pieniądze za pomysł ci się należą, jak psu buda:)
OdpowiedzUsuńno przecież przez lata był w pieski... Ja nie rozumiem, jak można było nie zapytać mojego dziecka o zdanie przed wycofaniem go :D
UsuńLubię to :)
UsuńZabawnie napisane i ma to wiele wspólnego z rzeczywistością :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHmm...u nas jest pod kolor...kafelków..hihi
OdpowiedzUsuńHaha, kiedy to JA kupuję papier, kieruje się tym samym :)
Usuńkurczeee, ale przecież papier toaletowy jest do....pupy. a pamiętam jeszcze (chyba nadal w sprzedaży) taki szorstki i nieładny kolorystycznie wiszący na sznurku i tworzący w całości wieniec - jakoś dało radę użytkować bez uszczerbku na zdrowiu :)) i taniej było i w ogóle...
OdpowiedzUsuńObśmiałam się ^^" Dobry początek dnia mi zafundowałaś Anno L. :)
OdpowiedzUsuńhehhe :) Dobrze ze MIchas jeszcze nie ma takich wymagan:P
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiam, dlaczego każda (współczesna) mała dziewczynka kocha koniki, kucyki, jednorożce, pegazy itp. Ten sam etap przerabiałam z Elizą, do tego stopnia, że jak kiedyś znalazłam skarpetki z koniem, to Mała prawie całowała mnie po stopach... Co jest?! Czy to ma coś wspólnego z księciem na białym koniu? Że One już niby wiedzą, że co do księcia lepiej nie mieć złudzeń, także lepiej zadowolić się koniem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No, humor to mi poprawiłaś :)
Świetny blog, taki inny i faktycznie z pomysłem :)
OdpowiedzUsuńWpadłam tu przez przypadek, coś tam szukając u wujka google, zaczęłam czytać posty i się wkręcać,
pomyślałam, ten blog to koniecznie muszę mieć w kręgach, co by mi się nie zgubił ;)
Pozdrawiam serdecznie.
:D nieźle, nieźle. :) jak się ma tyłek córki?! :) misie nie gryzą? :) a może motylki z biedronki zaakceptuje?
OdpowiedzUsuńLobby niedźwiedzie osiągnęło sukces. Tyłek zaakceptował misie :D
Usuń