środa, 2 marca 2016

Jedyna słuszna wersja

Siedzimy sobie z MI przy kawie, czekając aż dzieci skończą zajęcia w szkole baletowej. I rozmawiamy. Skaczemy z tematu na temat. Ja - całkowity lajkonik, gdy idzie o wiedzę polityczną i historyczną - mówię:


- Od kilku lat panuje wręcz kult Żołnierzy Wyklętych. Wcześniej o tym nie mówiono.
- Bo nie wolno było o tym mówić. A teraz młodzież potrzebuje ideałów. Potrzebuje przykładów. Ludzi, którym nie da się niczego zarzucić. Bardzo dobrze, że tak się dzieje.
...

Wieczór, tego samego dnia. Czekam, aż dzieci umyją zęby. Za chwilę będziemy czytać książkę - taki codzienny rytuał (wróciliśmy do Zwierzoduchów). Wyłączam komputer. Tuż przed kliknięciem w krzyżyk w prawym górnym rogu, rzuca mi się w oczy artykuł, udostępniony przez kogoś tam, o jakże mocnym tytule: "187 świeczek na 1 marca. Tyle dzieci zamordowali „wyklęci”"

I nie, nie chodzi mi o podkreślenie, że MI nie miał racji w swoim stwierdzeniu. Bo miał. Ufam jego wiedzy (więcej tu KLIK) - znacznie szerszej, niż przeciętnego człowieka - tylko niedobrze mi się robi, na te ostatnie polityczne przepychanki. Postanowiłam poukrywać posty znajomych, którzy polityką zainteresowali się nagle, w ciągu ostatniego pół roku, a ich krzyki nie polegają na rzeczowej i merytorycznej argumentacji, tylko na negowaniu wszystkiego, co powiedział przeciwnik. Nawet w przypadku, gdy to negowanie nie jest zupełnie logiczne i pozostaje w sprzeczności z ich poprzednimi wypowiedziami. Niestety (dla mojego zdrowia psychicznego) - mam typowo ścisły umysł i natychmiast wyłapuję brak logiki.

Sama wolę siedzieć cicho, jakieś tam poglądy* mam oczywiście, ale wiem, że nie zgłębiłam tematu na tyle, aby dać sobie pozwolenie na pouczanie innych. Rzygam już polityką. 




* A Korwina uwielbiam za pewien zielony podręcznik, dzięki któremu zaliczyłam na studiach matematykę na 4 bez pisania kolokwium. Dla niezorientowanych, razem z Eksem, ograłam mojego wykładowcę w brydża. Tłumaczył się tym, że on grał ze świeżym partnerem, a ja w zgranej parze. Dla świadomych: na impy graliśmy, nie na robry ;)

2 komentarze:

  1. Ja już od bardzo dawna polityką się nie interesuje, bo dla mnie to jedno wielkie bagno :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Obserwuję. i powiem tak, ciężko jest oceniać nie będąc w czyiś butach, bo nic nie jest czarno białe, a politycy próbują nam wmówić, ze tak jest. masa to łyka. media podsycają. staram się dzieciom tłumaczyć, ze kij ma dwa końce. nie chcę ich wychować na fanatyków. więc otwarcie przy nich komentuje niektóre decyzje na górze. tyle lat żyliśmy w zakłamaniu. teraz też mamy zafałszowaną rzeczywistość. bo politykom nie zależy na prawdzie i honorze, ale tylko na utrzymaniu się na stołkach. może jestem zgorzkniała, ale tam gdzie władza, nie ma miejsca na sentymenty i sprawiedliwość... pytanie tylko co to oznacza dla Nas i jak my się odnajdziemy w takiej rzeczywistości, co zrobimy aby dobrze pokierować naszymi dziećmi, żeby wyrosło z nich odpowiedzialne i przede wszystkim świadome społeczeństwo...

    OdpowiedzUsuń