środa, 30 kwietnia 2014

AAAaaaaa!!!! Ajm soł eksajtid!!!


Wyjaśni ktoś Annie L. jak się nie rozczulić w takiej sytuacji?

-------------

Abstrahując od kwestii wychowawczych chciała się Anna L. pochwalić Córką. I jeszcze pochwalić znajomą. Wczorajszy dzień był baaaardzo nerwowy. Właściwie to pół dnia. Bo potem Anna L. odkryła wiadomość od pewnej niezwykle utalentowanej fotografki. Samo spotkanie było umówione wcześniej, ale czekało na odpowiednią pogodę, czy tam "odpowiednie światło". Córka jednak nie bardzo chciała słuchać niczego na temat zdjęć. Wystarczyło jednak wspomnieć, że jak już będzie je miała to pokaże je pewnemu Dawidowi, aby odrobiła lekcje "na wyścigi" i zapakowała swoją najbardziej wzorzystą i ukochaną sukienkę (występującą na zdjęciach tyko w wizji Córki). 

I dzięki temu Anna L. wraz z Córką spędziły popołudnie na uroczym spacerze w cudownym towarzystwie. Pierwsze efekty można już chwalić:

fot: Ania Chojowska-Szymańska http://fotorodzinne.pl/

fot: Ania Chojowska-Szymańska http://fotorodzinne.pl/

fot: Ania Chojowska-Szymańska http://fotorodzinne.pl/

fot: Ania Chojowska-Szymańska http://fotorodzinne.pl/

fot: Ania Chojowska-Szymańska http://fotorodzinne.pl/


Jak Ani fotografce udało się uchwycić Córkę tak naturalną nie wiadomo. Świadczy to o niesamowitym talencie i profesjonalizmie. Córka stroiła miny, gdy tylko zobaczyła wycelowany w nią obiektyw. :D

Tu można polubić profil Ani na fejsie:  fotorodzinne na fejsie KLIK

A tu można polubić Rysunki Anny L.: rysunki na fejsie KLIK


poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozmowy z Młodym

Rozmowa z Młodym IV:
- Co masz taką minę?
- Wlałem właśnie koszerne wino do wieprzowiny...

Dlaczego "IV"? Pierwsze trzy są na fejsbuniu, więc jeżeli ktoś jeszcze nie polubił, to Anna L. zaprasza:


A co poza tym u Anny L.? Nerwy, nerwy, nerwy...
Wczoraj Anna L. odebrała dzieci od Eksa.  Pierwsze, co poleciła potomstwu - to kąpiel. Rozebrała córkę. Odkręciła wodę. Córka zaprotestowała i uciekła z łazienki. Po kilkukrotnych upomnieniach Anna L. zrezygnowała z walki i poszła sobie zrobić herbatę. Buntowniczka tymczasem darła się wniebogłosy, że jej zimno.
- To się ubierz! - odkrzyknęła Anna L.
Córka ubrała się w letnią delikatną sukienkę na ramiączkach. "Z pewnością" było jej cieplej. Trzeba było zmienić strategię: najpierw przygotowania do szkoły na kolejny dzień.

Pakowanie plecaków przyniosło następujące wiadomości:
1. Między podręcznikami Syna w plecaku znajduje się zgniło-spleśniały ogryzek jabłka.
2. Córka zgubiła piórnik.

Anna L. zostawiła potomstwo pod opieką babci, co było posunięciem nader rozsądnym, bo w jej głowie zaczynały niebezpiecznie dochodzić do głosu pewne mordercze myśli. Nie dzieci miała Anna L. ochotę mordować, ale Eksa. Bo przecież to jest całkiem normalne, że pracujący człowiek się piwa napije. 
A latorośle to istne barometry emocjonalne. Wyczują każde, nawet najgłębiej ukrywane, wzburzenie matki, co skutkuje natychmiastowymi nerwami i nieporozumieniami.

Poszła więc Anna L. do sklepu kupić pióro dla Córki. Reszta wyposażenia całe szczęście była w domu w pudełku zapasowych szkolnych pomocy. Wysiadając z auta zorientowała się, że jest ubrana w sweter, którego 50% składu to kocia sierść. Przytulanie biało-rudego kota, gdy jest się ubranym na czarno, nie jest dobrym pomysłem. Przemknęła szybko między ludźmi, aby nie myśleć o swetrze, wybrała różowo-kotkowe pióro i podziękowała w myślach twórcy kas samoobsługowych, dzięki któremu nie była narażona na prezentację swetra ekspedientce.

Wyjechanie z hipermarketu w niedzielę wieczorem okazało się horrorem. Korek jak jasna cholera. Anna L. podsumowała jednak dane: kanonizacja, Kraków, bliskość Łagiewnik - trzeba celebrować, żarcie i popitek kupić. Bo że naród celebruje, to widać było w co trzecim oknie. Skąd, u diabła, ludzie biorą plakaty z Papieżem? Czy prasa katolicka oferuje święte rozkładówki? 
Po przyjeździe do domu atmosfera na szczęście się rozładowała. Problem miała tylko Córka. I to poważny problem. Natury co najmniej egzystencjalnej:




piątek, 25 kwietnia 2014

jak Anna L. się zmęczyła (zamęczyła)?

Plan Anny L. spalił na panewce. Jaki plan? Ano taki, aby czas wolny (z okazji przerwy świątecznej i egzaminów gimbazy) spędzać maksymalnie aktywnie. Skutek miał być taki, że potomstwo po powrocie do domu będzie padać na rzęsy, a Anna L. będzie miała wolne wieczory. I tak w czasie powrotów do domu dzieci jęczały, że nie dadzą rady, ale po przekroczeniu progu następowała magiczna regeneracja, a na rzęsy padała Anna L. Nawet zdarzyło się jej usnąć w dżinsach i makijażu.


Całe szczęście, że dziś przed południem Eks zabrał je do siebie na weekend. Anna L. ma szansę odpocząć.

Wracając wczoraj do domu tramwajem, dzieci jęczały jak najęte. Tematyka około umieraniowa, typu:
- Ałłłłłaaaaa!!! Mamoooo, nie czuję nóg! Nie czuję nóg! Muszę usiąść!!!
Anna L. poradziła im zatem, by się w coś pobawiły. Po burzliwych negocjacjach w co i dlaczego nie w to co chce drugie, albo dlaczego nie w berka po tramwaju, postanowiły wymyślać przywitania. A wzorować się miały na przywitaniu aktualnie panującym w szkole.
- A jakie to przywitanie? - zapytała niczego jeszcze nie podejrzewająca Anna L.
- Aaaaa, taki rozwinięty żółwik. - odparł Syn.
- No to pokażcie.
I tu latorośle, na cały głos, równiutkim chórem, wyrecytowały:
- Żółwik, żółwica, paróweczka i w cyca!!!
Pozostali pasażerowie parsknęli śmiechem, Anna L. udawała, że nie zna tych dzieci, potomstwo widząc reakcję ogółu pomyślało, że udało im się coś bardzo śmiesznego i na fali zachwytu klepało rymowankę w kółko.

A gdzie rodzina L. spędziła wczorajszy dzień? Kto zgadnie?







środa, 23 kwietnia 2014

Dlaczego się opierdalasz Anno L.?

"Dlaczego się opierdalasz Anno L.? Czekam na nowy post :)" - Anna L. otrzymała dziś maila o takiej właśnie treści, no to się wzięła w garść.

Od czasu prezentacji cudownych słitfoci (klik), średnia odwiedzin na blogu zrosła o 300%. W statystykach drugą wśród dominujących grup zajęli mężczyźni w wieku od 35 do 40 lat (na pierwszym miejscu są kobiety, 30-35). Odpowiednio użyte filtry, ogólne rozmazanie, prześwietlenie i brak ostrości, makijaż i wybór kilku zdjęć z kilkudziesięciu, pozwala nawet strasznemu paszkwilowi na samojebkach wyglądać bosko. Jednak nie można przegalopować, bo skończy się to tak:


Anna L. ma, na szczęście, dystans do siebie i zdaje sobie sprawę, że nie ona jedna "trochę" oszukuje na zdjęciach. Rozczarowanie jest najczęściej obustronne, albo i wielostronne. Jednak postanowiła przyznać się do swojego wyglądu na co dzień. Pomogą w tym zdjęcia z Ojcowa, który mimo że najpiękniejszy jest wczesną jesienią, zachwycał i teraz. Rodzina L. nawet połaziła trochę po lesie, latoroślom się podobało. Niestety sezon turystyczny rozpoczynał się dopiero kolejnego dnia i jaskinie były niedostępne, co spowodowało wymuszenie przez latorośle obietnicy, że przyjadą tu znowu w najbliższym czasie.

A było to tak:


No dobra, niewiele tu tej Anny L. widać ;)


Dzieci odkryły nową pasję - wspinaczkę



Po powrocie do domu Anna L. zdychała. Dzieci szalały. Skąd, u diabła, one mają tyle siły?

Na drugi dzień Anna L.chciała kontynuować zamęczanie potomstwa, toteż zabrała ich na Rękawkę (klik)
Tą razą było tak:

rycerze dawali czadu, chociaż tu jakieś takie statyczne ujęcie

Anna L. bardziej widoczna, ze strasznie głupią miną, obiektyw przesłonięty pawim piórem, włosy klapnięte bez zastosowania skarpety ;)

Konisie były cudne, pan dłubiący w nosie wbrew pozorom sympatyczny


Potomstwo, zarówno w Ojcowie jak i na Rękawce, nabyło masę drewnianej broni (miecze, halabardy oraz sztylety) i od wczoraj dzielnie walczy. Straty w ludziach niewielkie - skóra zdarta z palca. Objętościowo jedna tysięczna człowieka. Straty w broni większe - jeden połamany miecz. Ilościowo jedna siódma całego ekwipunku. Straty psychiczne ogromne - Anna L. co 2 minuty doznaje realnej wizji zagrożenia życia potomstwa. Jak to wygląda, można podziwiać w filmie poniżej. Wygonienie ich pod balkon i obserwowanie z góry było genialnym pomysłem, dzięki któremu mieszkanie nie doznało strat.



Potomstwo nadal pełne energii. Jedyna zmiana nastąpiła w żarłoczności. Słodka i drobna sześciolatka wsunęła dwa kotlety schabowe na raz. O synu lepiej nie wspominać - ilość pochłanianego przez niego jedzenia na co dzień doprowadza do ruiny finansowej.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

przeżarcie...

ufff...

Tyle ma Anna L. do powiedzenia, bo ogólne przejedzenie i ciężkość nie pozwalają jej nawet mówić.
A co dopiero rysować.

Potomstwo świąt i stanu matki nie uszanowało, wstając stanowczo za wcześnie. Anna L. wytłumaczyła im jednak, że ona nie wstaje, a zajmie się nimi telewizor. I niech w niego się wpatrują i do niego gadają.

A tymczasem rodzina zmyka spalić świąteczne obżarstwo w Ojcowie. Jakiś lekki szlak trzeba będzie wybrać :D

Anna L. na serio uwielbia święta... :D

sobota, 19 kwietnia 2014

piątek, 18 kwietnia 2014

a może inna wersja

Taka wersja Annie L. jeszcze przyszła dzisiaj do głowy :)


I na tym Anna L. poprzestanie, bo jeszcze co niektórzy dadzą się zwieść, że Anna L. pracowita jest. A to całkiem nieprawdziwa nieprawda ;)

A jak już tu sobie jesteście i sobie czytacie, to poczytajcie sobie i to:

kliknij sobie

Anna L. popiera całym sercem. Bo to fajna babka jest :D

środa, 16 kwietnia 2014

samotność w kąpieli to nieprawda

Odkąd dzieci Anny L. nauczyły się mówić - wciąż mówią. Szczególnie Córka. Gdyby ktoś miał ją krótko scharakteryzować to z pewnością powiedziałby: mała, różowa, kochająca "zwierzątki" gaduła. W tym miejscu Anna L. pragnie pozdrowić pewnego Pana Świetlika, który wytrzymywał towarzystwo Córki bawiącej się z chomikiem i gadającej jak najęta przeszkadzając w czynnościach służbowych. Zresztą jak ktoś ma chomika w pracy, to chyba z tego powodu narażony jest na wizyty małych różowych dziewczynek ;)

Wracając do dzieciowego gadulstwa - czasami bywa ono męczące. Szczególnie, gdy Anna L. się kąpie, a dzieci wpadają do łazienki co dwie minuty w "bardzo ważnych sprawach nie mogących poczekać ani sekundy". Taka bardzo ważna sprawa to, powiedzmy,  konieczność poinformowania matki o tym, co zrobił kucyk w kreskówce, albo w przypadku Syna, że na kolację musi być coś z ziemniakami. Otwierając drzwi do łazienki dzieci wpuszczają kota. A kot odczuwa presję dotrzymania Annie L. towarzystwa.


Anna L. postanowiła się kąpać w czasie pobytu dzieci poza domem. Ale wtedy drzwi od łazienki zostawia otwarte. To pozostałość po pewnym wypadku, który zdarzył się w jej rodzinie. Mała fobia. Co oczywiście sprawia, że:



Nogi na zdjęciach są koniecznością, bo zasłaniają takie metalowe coś, w którym się kąpiąca odbijała. Jak widać kot nie towarzyszy bezczynnie. Kilka razy nawet wpadł do wody. Nagminnie próbuje wchodzić na nogi, natomiast pacanie spływających kropelek to największa kocia frajda.

Po zakończeniu ablucji (Córka użyła wczoraj tego słowa; cytując: "Mamo, idę wykonać ablucje"), kot udaje się na spoczynek:


Anna L. nie wierzy w istnienie "samotnej kąpieli". Te dwa słowa się wykluczają ;)

wtorek, 15 kwietnia 2014

znajdź mężczyznę!

Znajomi Anny L. bardzo by chcieli aby się ustatkowała. I ciągle doradzają i przekonują. Szczególnie koledzy. Chociaż koleżanki też. Anna L. nawet jest w stanie zgodzić się z tym, że patrzą z boku, więc są obiektywni. Ale póki co, jej stosunek do tego pomysłu wygląda tak:


Abstrahując od tematu faceta, Anna L. chciała się pochwalić swoim nowym odkryciem włosowym - kokiem na skarpecie klik. Efekt po zrobieniu go na lekko wilgotnych włosach zaraz po zdjęciu skarpety jest następujący:




A tak wyglądało to po całym dniu (wybaczcie zmęczenie, choroba nie chce się poddać):



Anna L. nie użyła żadnych utrwalaczy. Nie używała również suszarki. Wieczorem po umyciu głowy pozwoliła włosom przeschnąć i lekko wilgotne zwinęła w kok. Rano jedynie je rozpuściła. Jest miło zaskoczona trwałością fryzury, gdyż włosy ma dosyć ciężkie i długie (z tyłu prawie do pasa) i nigdy nic poza skrętem na papiloty nie utrzymywało się na jej głowie. Po zastosowaniu papilotów wyglądała natomiast jak baran, co skutkowało zazwyczaj przekleństwami i ponownym myciem głowy.

PS. Zgodnie z tym jak zauważył ktoś mądry, dzieci złapały Annę L. na cykaniu sobie samojebek i tak właśnie powstały wczorajsze rodzinne zdjęcia :)

PS2. Pytanie do robiących na drutach: jak zblokować robiony w całości zapinany z przodu sweter z kapturem? Bo sobie Anna L. wymyśliła warkocz wzdłuż guzików. Warkocz przechodzi na kaptur. I sam sweter to łatwo: rozłożony na płasko, ale co z kapturem?  

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Jak przyciągnąć gości na bloga?

Anna L. ma sposób :) Trzeba sobie zafundować Eksa z dużą ilością koleżanek. Rodzina L. pozdrawia wszystkie odwiedzające.




Życzenia normalności można kierować do kota, on ma jeszcze szanse. Pozostałym członkom już nic nie pomoże ;) A rysować Anna L. będzie jak się upora z innymi obowiązkami.

PS. trzymajcie kciuki, Anna L. aplikowała na stanowisko: "praca marzeń".

sobota, 12 kwietnia 2014

facet w kuchni

Rodzina L. jest typowo kluskową rodziną. A w synowej części bardzo ziemniaczaną. Syn mógłby jeść ziemniaki 24 godziny na dobę w każdej postaci. Ostatnio Anna L. pokusiła się o zrobienie klusek śląskich.
Z pieczonymi polędwiczkami, pieczarkami i korniszonami smakowały bosko. Do popicia woda z domowym własnym sokiem malinowym. Mniaaaammm.



Ostatnio gotował też Młody. Przygotował spaghetti. Pyszne. Ale Anna L. miała mieszane uczucia:


Robienie bajzlu kontynuowały dzieci. Ale niesamowicie pozytywny to był bałagan. Anna L. przypomniała sobie własne dziecięce zabawy w robienie budy. Koledzy ze szkoły nazywali to bazami. Latorośle schowały się w zbudowanej z koców i łóżek konstrukcji. Zażądały oświetlenia i prowiantu, wciągnęły kota - bo przecież potrzebowali zwierzątka domowego. Kot uciekł po minucie. Bajzel wyglądał tak:


A poza tym Anna L. dalej umiera na katar.

środa, 9 kwietnia 2014

umieranie na łokieć jest gorsze od umierania na katar

Kojarzycie taki punkt na łokciu, po uderzeniu w który doznaje się zarąbiście nieprzyjemnego uczucia drętwienia, mrowienia i cholera wie jeszcze czego w połowie ręki? Otóż jest takie schorzenie, które nazywa się zespół nerwu rowka łokciowego, które polega na tym, że przez 24 godziny na dobę ma się to uczucie. I mama Anny L. właśnie cierpi na tę przypadłość. Gdy wczoraj Anna L. próbowała wydawać dyspozycje na wypadek swojej śmierci na katar, to jej mama w ogóle nie chciała jej słuchać. Chyba umieranie na łokieć jest jednak straszniejsze niż umieranie na katar. Żeby nie było kolorowo, to Syn też nie za zdrowy jest. Złapał wirusa powodującego pokrzywkę i ból stawów. Anna L. przechodziła go w zeszłym tygodniu myśląc, że to reakcja alergiczna na suplement diety, który zaczęła zażywać. Córka aktualnie jest jedyną zdrową osobą w domu. Po piątkowo-sobotniej gorączce nie ma śladu. Na szczęście.



Rodzina L. utęsknieniem czeka wakacji i zaplanowanej na ten czas dawki jodu. Może to podniesie odporność jej członków. Jak zwykle (bo już trzeci raz) jedziemy tu: Pokoje gościnne Jabłonowscy

Jest to najcudowniejsze miejsce jakie można sobie wyobrazić nad morzem, głównie dzięki małżeństwu prowadzącemu ów przybytek ;) Na co dzień Ci Państwo robią takie wspaniałe rzeczy dla dzieci: Mohort.
Ale także dzięki ich boskim dzieciakom, za którymi dzieci Anny L. tęsknią straszliwie przez cały rok.

No właśnie, żeby nie być gołosłowną, tak było w tamtym roku:

plaża przede wszystkim

Anna L. jeszcze ruda była, Syn nauczał właśnie sztuk walki

wieczorami wspólne gry

ogniska (tu w apaszce widoczna Pani Agnieszka, główna odpowiedzialna za atmosferę ;))

nauka strzelania z łuku

rzucania oszczepem (o ile to nie jakaś dzida, Anna L. się nie zna na broniach)

walki prawie rycerskie

produkcja biżuterii (córka się spełniła w tej opcji najbardziej)

teatrzyki (na zdjęciu widoczne plecy Anny L. - w szarej sukience)

i jazda konna

Rodzina L. wybiera się tam w połowie lipca. Jeżeli szukacie czegoś niebanalnego na wyjazd z dziećmi, to miejsce z pewnością Was nie rozczaruje. I ta atmosfera... 

Aaaa, jeszcze zdjęcia sprzed dwóch lat:

Jak widać powyżej, można poczytać na hamaku (o ile dzieci pozwolą)

Córka Anny L. i Córka prowadzących pensjonat jako hinduskie księżniczki


hinduski makijaż Córki

PS. Pani Agnieszka i Pan Michał nie mają pojęcia o tym poście i Anna L. ma ogromną nadzieję, że nie zamordują jej za pisanie o nich bez ich wiedzy i za publikowanie zdjęć ich dzieci. ;)

PS2. Fanpejdż pokoi na fejsie: Pokoje gościnne Jabłonowscy

PS3. Jak ktoś dotarł aż tu i nie lubi jeszcze Anny L., to najwyższa pora to zmienić: Anna L. na fejsie