Tak się Anna L. zastanawia: jak to jest, że nie nadąża od kilku lat za wydarzeniami kulturalnymi, za książkowymi nowościami, nie ma pojęcia co się dzieje na rynku muzycznym. Nie... żeby tak całkiem nie wie, jeszcze dna nie osiągnęła. Coś tam jednak czyta, ale braki ma ogromne. Lista dzieł do poznania rośnie w tempie zastraszająco szybszym od listy dzieł "odfajkowanych". A gdzie czas na sięgnięcie po klasykę? Wychodzi taka Anna L. do miasta spotkać się z koleżanką i okazuje się, że w dyskusji wypada blado. Łącząc to jeszcze z jej odwiecznym obrzydzeniem do zapamiętywania faktów historycznych, nawet tych najoczywistszych, które stanowią tło dla danego obrazu czy książki to ta bladość staje się nazbyt wyrazista. Pomimo że czyta sporo więcej niż przeciętny Polak, to dręczy ją ogromny głód, którego nie może zaspokoić. I podziwia ludzi z wiedzą, z pasją jej zdobywania, z darem zapamiętywania i kojarzenia. Podziwia humanistów. Kiedyś Anna L. mówiła, że chętniej rozwiąże równanie różniczkowe niż będzie uczyć się historii. Dziś nie bardzo pamięta jak się liczy całkę.
Anna L. za to posiada inne umiejętności i inną wiedzę. Potrafi na przykład wymienić imiona wszystkich kucyków z nowej serii "My Little Pony". Zna dokładnie anatomię niejakiego Steve'a z Minecraft'a. Wie kim jest żółw Franklin, lokomotywa Tomek oraz jaka jest najnowsza produkcja Disney'a. To tak poza umiejętnościami czysto zawodowymi. Odkąd posiada dzieci zgłębiła tajniki różnych dziedzin rękodzieła, niekoniecznie skierowanego do najmłodszych. Tylko czy ta wiedza daje jej możliwość jakiegokolwiek rozwoju? A nawet jeżeli tak, to w jakim kierunku?
Niewątpliwym plusem po rozstaniu z mężem są wolne weekendy. Przeciętne matki ich zazwyczaj nie doświadczają. Ale w wolne weekendy Anna L. czas poświęca nie tylko rozwojowi osobistemu, ale także nadrabianiu obowiązków domowych tudzież lenistwu. Pozostają też w miarę wolne wieczory (to już w zasięgu każdej matki), które niestety często kończą się tak:
Bo gdyby się tak lepiej zorganizować, to przecież można by było więcej. Przydałaby się Annie tabletka na szybsze myślenie, ciągłe analizowanie sytuacji i zauważanie traconego czasu. I jeszcze jakiś czynnik motywujący do wybrania spektaklu w Teatrze Słowackiego zamiast komedii w Bagateli. Albo jeszcze lepiej worek pieniędzy pozwalający obejrzeć jedno i drugie. Z Grupą Rafała Kmity na dokładkę.
Kiedyś Anna L. zaglądała ot tak do Muzeum Narodowego tylko po to, aby w chwilach melancholii popatrzeć sobie na "Dziewczynkę z chryzantemami" Olgi Boznańskiej. A właściwie na te jej przejmujące oczy. Jechała do Warszawy tylko po to, by zobaczyć grafiki Dali'ego lub wydawała kieszonkowe na bilet na wystawę Chagalla, aby na własne oczy zobaczyć jak zobrazował swoją miłość do pięknej Belli. Teraz nawet nie jest w stanie określić kiedy ostatni raz była na jakiejś wystawie. Słowo "galeria" zaczyna być synonimem centrum handlowego.
A jak jest z Wami? Czy odkąd pojawiło się na świecie dziecko jesteście z kulturą na bieżąco? Czy zeszła na dalszy plan?
Ale ja też lubię kucyki... Kucyki są fajne... Prawda?
OdpowiedzUsuńno właśnie całkiem fajne ;)
UsuńKsiążki czytam, zwiedzamy.muzea głównie wojskowe ale mnie też to kręci wiec jest ok i wzbogacam swoją wiedzę w dinozaury niestety...do kina nie chodzę bo teraz 3D a ja migren od tego dostaje. Teatr mnie nie kręci...wole te kucyki jednak...wzbogacam wiedzę na przyszłość
OdpowiedzUsuńno ja właśnie ostatnio też muzea tylko takie co z dziećmi. Albo skanseny i zamki. A wystawy malarstwa poszły w odstawkę. Do teatru chadzam, ale na mało ambitne sztuki. Książkę niby jedną tygodniowo - ale ciągle mi mało ;) Za mało.
UsuńHi, hi..też kiedyś złapałam się na tym...dzieci śpią...jest cisza...ja przed telewizorem..i nagle...nie wiedzieć jak i skąd zorientowałam się, że patrzę tępo w "lecącą" właśnie "Doktor Dośkę" :)
OdpowiedzUsuńAnia moja kultura zeszła na psy. W muzeum się na nas krzywo patrzą, bo Drugorodny chce wypróbować każdy eksponat. Do galerii też chętnie bym poszła, ale obawiam się, że młody farbę zdrapie z arcydzieła. Ze mną jest coraz gorzej, tyle moje co sobie w telewizji pooglądam. np. program TVP Kultura, trzeba się trochę dowartościować:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz.... chichram się i chichoczę.... Uwielbiam Twoje zdania i sarkastyczne podejście do tematów.... uwielbiam!!!! Poprawiasz mi humor nawet gdy humor u mnie jest w fazie zanikania ....
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bycie matką ogłupia....myślę raczej ,że pokazuje ten sam świat od zupełnie innej strony .... Pytanie czy to lepiej czy gorzej....a może tylko inaczej.... po prostu ...
Pozdrawiam. Ola ze swojego świata.
Ile razy mi się to zdarzyło ;)
OdpowiedzUsuńwyrywam czas dla siebie i staram się być z kulturą w kontakcie:):)
OdpowiedzUsuńNo wreszcie, wreszcie! Wreszcie jakaś bratnia dusza! Tyle, że ja to nawet o kulturze tu nie wspomnę. U nas to jest zazwyczaj tak- mąż przychodzi z pracy i pyta: "Czytałaś na Głosie o..." Tak, tak- On naprawdę myśli, że ja te 8godzin, które On jest w pracy spędzam tylko przed laptopem :) Na co ja, niezmiennie, odpowiadam, że nie, ale... I tu w zależności od tego, czy Eliza ma fazę na Kucyki, czy Barbie, opowiadam Mu z wypiekami na twarzy o problemach małych kucyków z Luną, albo o czym jest najnowsza Barbie...
OdpowiedzUsuńKultura? Jak kultura? Niedługo zapomnę, co to słowo oznacza :)
"...bo ta tęczowa mnie kopnęła..."
OdpowiedzUsuńNo właśnie tak sobie czytam i uzmysłowiłam sobie, że mój główny temat rozmów to: "dziecko, dziecko, dziecko". Znam wszystkie bajki na Disney Junior i na NickJr., a moją największą rozrywką kulturową jest wyprawa z mężem do kina raz na pół roku. Dobrze, że chociaż tyle...
OdpowiedzUsuń