poniedziałek, 30 czerwca 2014

ludzie są "gópi" ;)

hmmmm, postanowiłam lubić ludzi. Bo tak podobno jest łatwiej w życiu :) Ludź też człowiek w końcu...

No właśnie. Od dziś szukam odpowiedzi na pytanie: dlaczego ludzie są fajni.

A poza tym - dużo się dzieje w naszym życiu ostatnio. Weekend spędziliśmy w Gródku nad Dunajcem. Było cuuuudownie. O tak było:





Zdjęcie zrobione przez szkła okularów:


I z takimi klimatami Was zostawiam :D

środa, 25 czerwca 2014

nieomylny, czyli "Rozmowy z Młodym"

jakoś tak ostatnio wychodzi, że teoretycznie nic nie robię, a jednak cały czas coś robię. Są jednak tacy, którzy teoretycznie robią wiele, a praktycznie:

Praktycznie, też robią wiele ;) Więc czasem mogą odpocząć :D

środa, 18 czerwca 2014

Nie czytajcie córkom baśni!

Każda mała dziewczynka marzy o tym, aby być księżniczką. (Chociaż znam taką jedną, która twierdzi, że jest Mustangiem i w nosie ma księżniczki.) Czy aby na pewno? Czy nie w tym "odrobiny" naszego wpływu? Zastanówmy się, czym karmimy nasze córki odkąd tylko zaczynają co nieco rozumieć. Baśniami i filmami Disney'a, opowiadaniami o uroczych, szczęśliwych dziewczętach. Zastanawialiście się kiedyś, czy model kobiety, który przekazujecie w ten sposób córkom jest właściwy? Typowa baśniowa księżniczka to dziewczynka o nieskazitelnej urodzie, z całą pewnością bez nadwagi, otoczona brzydkimi, grubymi, pryszczatymi, strasznymi przyrodnimi siostrami, macochami tudzież wiedźmami, ale także dobrymi, żyjącymi w blasku mężczyznami, którym wybacza się złe wybory. Pokazujemy naszym dzieciom, że akceptowalni są tylko ładni ludzie, uczymy lęku przed brzydotą i odmiennością. Dziewczynki widzą, że najważniejsze jest bycie piękną, oraz że właśnie w ten sposób wywalczą sobie wspaniałego faceta. Muszą współzawodniczyć z innymi kobietami, ale nie mogą tego robić głośno i oficjalnie. Najważniejsze są skromnie spuszczone oczy. Z mężczyznami walczyć i współzawodniczyć nie muszą, bo Ci z założenia są wspaniali i oczywiste jest, że potrzebują dodatku w formie równie wspaniałej księżniczki.
Księżniczka taka musi być dobra, grzeczna, pokorna i miła dla wszystkich. Musi po cichu przyjmować zły los i cierpienie, i nie może nawet myśleć o zemście, bo wtedy, o zgrozo, żaden książę jej nie zechce. Przecież najważniejszym życiowym celem księżniczki jest posiadanie męża. Jakiegokolwiek - mężczyźni w baśniach są w większości wspaniali i szlachetni. Jeżeli popełniają błędy, to są im one wybaczane. Są tak cudowni, że księżniczki powinny mdleć z wrażenia na samą myśl o nich. Ale, ale... jeśli tylko taka panna zacznie marzyć o miłości, to pozostają jej tylko marzenia. Przecież dziewczyna, która goni za chłopakiem to w ogóle jest fuj, odrażająca rozpustnica i cholera wie co jeszcze najgorszego.
Czy nie jest przypadkiem tak, że małe dziewczynki marzą o byciu księżniczkami z pobudek jakże egoistycznych, jak piękne suknie, bale, pałac i posiadanie własnego kucyka? A to my, dorośli, sprzedajemy im całą tą zgniłą otoczkę? Gdyby tak zacząć pokazywać naszym córkom kobiety silne, nie zdominowane przez świat mężczyzn? Pokazywać, że liczy się nie tylko uroda, ale przede wszystkim mądrość i intelekt? Księżniczki co prawda kochają czasem wszelkich "Quasimodów", ale... hmm.... z litości i chęci uwiarygodnienia faktu ich nieskazitelności. Gdyby tak pokazać córkom, że związek z mężczyzną nie powinien być ich głównym celem życiowym, oraz że nie powinny się załamywać, gdy coś pójdzie nie tak. Że nie powinny przyjmować złego losu z pokorą, ale stanąć i walczyć o zmiany? Że chęć posiadania czegoś i osiągnięcia celu za sprawą własnej pracy nie jest niczym niewłaściwym? 

Czytacie córkom baśnie? Które z nich uczą prawdziwego życia? Zastanawialiście się nad ich rolą w wychowaniu?






poniedziałek, 9 czerwca 2014

Ach... urzędy!

Czy tylko ja mam takie odczucia, czy sam tytuł brzmi tak groteskowo, że więcej już właściwie nie potrzeba ;)



A poza tym mam dzisiaj urodziny, proszę zatem o wybaczenie nieobecności w ostatnich dniach. Się dzieje u mnie :D Nie tylko urodzinowo.

PS. obiecuję nadrobić czytanie w najbliższym czasie ;)

piątek, 6 czerwca 2014

Nie zdążę!!!!!

Mam taką pewną cechę, która nazywa się "wymyślanie sobie zajęć". Żeby nie było nieporozumień, od razu zaznaczę, że wymyślam sobie tylko zajęcia przyjemne. Ale zawsze jest ich mnóstwo. I ostatnio nie nadążam.
Obowiązki zeszły na dalszy plan, a ja analizuję maile i próbuję sobie jakoś poukładać rzeczy, które sobie zaplanowałam. Póki co jednak:


środa, 4 czerwca 2014

Anna L. dla innych 3

Jak zwykle nie zdradzę kto to ;)


Albo zdradzę: Aleksander odkrywa KLIK

Ale za to zaproszę Was tu: Mamo, tato, zabierzcie mnie do lasu!!! KLIK. Odnajdziecie tam więcej naszej rodziny, a także pewnego jeża. A do tego konkurs ;) Klikajcie, czytajcie, udostępniajcie i wygrywajcie ;)

O takiego jeża:

wtorek, 3 czerwca 2014

sprzątanie szafy w taki dzień to głupi pomysł

Nie dość, że człowiek zdołowany tym co za oknem, to jeszcze zdołowany wielkością swojego tyłka po próbie przymierzenia starych ciuchów. Nie sprzątajcie szafy w deszczowy dzień!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

trawa i ekstaza

I nie mam tu na myśli ziół. Żadnych ziół. I żadnych tabletek. Mam na myśli zwykłą trawę z dodatkiem chodnika, kredy do rysowania, kwiatów na wianek, drzewa i odrobiny błota na pupie.


Dzień dziecka wczoraj był? Był! A w Krakowie była parada smoków. Więc się wybrałam z dziećmi na smoczą paradę.
Ale od początku. Na początku był chaos. A właściwie to byłam ja, biegająca po mieszkaniu i wykrzykująca co chwilę jakieś polecenia. Na przykład: Załóż bluzkę! Zostaw tego konia i w końcu się ubierz! Jak się zaraz nie ruszycie to się spóźnimy! No wstań z tego łóżka! Jak nie wstaniesz, to ja Cię wstanę za chwilę! Jak to nie jesz śniadania? Załóż w końcu tą bluzkę!!!
Bo chociaż umówieni byliśmy na 11:30, to istniała realna szansa, że nie dojedziemy na czas. O 10:30 Córka jeszcze spała.
Ale udało się. Wyszliśmy w miarę spokojni, przybyliśmy na miejsce, zameldowaliśmy się reszcie towarzystwa i udaliśmy się na poszukiwanie śniadania, tzn. obwarzanków. O 11:45 spokojnie zajęliśmy miejsce przy ulicy Grodzkiej.
Potomstwo rozsiadło się wygodnie na ulicy, a ja zdusiłam w sobie przekleństwo. W głowie rysował mi się obraz często spadających na tę ulicę końskich ekskrementów. Bo to przecież takie fajne latem w upale przejechać się dorożką po rozpalonym bruku centrum Krakowa. Turyści to uwielbiają, a na czas urlopu można wyłączyć empatię w stosunku do zwierząt. Ale ja nie o tym. Ja chciałam o nowych spodniach Córki. Bo Córka ma to do siebie, że spodnie są u niej jednorazową częścią garderoby. Za każdym razem po kilku godzinach noszenia uzyskują otwory wentylacyjne na kolanach. Chodzi więc bida w spodniach z wywietrznikami, tudzież łatami jak mnie dopadnie szał naprawiania. Miała za to jedne nówki nieśmigane w szafie, trzymane tam na okazję wyjścia na miasto. Jej jest obojętne jak się prezentuje, ale ja nie chciałabym zostać posądzona o zaniedbywanie potomstwa. Tym bardziej, że do ludzi szliśmy. Aby nowe spodnie nie cieszyły zbyt długo matczynego wzroku, Córka najpierw wytarła nimi kostkę brukową.


Następnie wtarła w kolana odrobinę kolorowej kredy:



Przełamanie nudy i monotonii aranżacji nastąpiło poprzez dodanie motywów trawiastych


A idąc tropem natury, postarała się o odbicie faktury kory drzewnej:



To jednak było dla niej stanowczo za mało. Aby zapewnić swej rodzicielce odbiór dzieła na odpowiednim poziomie emocjonalnym, zjechała na tyłku z górki, uzyskując spektakularną plamę błotną:


Odplamiacz z Biedronki prawie dał radę. Jak człowiek zmruży oczy, to może spokojnie uznać spodnie za względnie czyste.

Ach, a na koniec smaczek. Rozmowa między mną, Córką, a dzieckiem obcym:
- Mamo, patrz jak strzelam z łuku! Jak Królowa Łucja!*
- Albo jak prawdziwa Amazonka!
- A ja jestem prawdziwy Amazoniarz! (dodał chłopiec obok)
(*niezorientowanych odsyłam do Narnii - my aktualnie jedziemy 6 tom)

I na sam koniec (oj, oberwie mi się za to):

Panie i Panowie, oto Duży w wersji VIRGIN:


 Nie pytajcie czemu wianek ma na nosie :D

PS. i ciasto było. Z bitą śmietaną i mascarpone.