środa, 2 kwietnia 2014

sweter à la Rainbow Dash

Mimo że wczoraj był wtorek, potomstwo miało dzień wolny od szkoły. Córka już od kilku dni marudziła, że MUSI iść do zoo. Syn marudził, że nie pójdzie do żadnego zoo, bo to nudne jak flaki z olejem. Anna L. marudziła, żeby się wszyscy uciszyli, bo od kilku dni nie może doleczyć przeziębienia i aktualnie weszła w fazę umierająco-jęczącą. Jednak widok pięknego słońca za oknem zadziałał na nią motywująco. Tym bardziej, że całe poniedziałkowe popołudnie przespała po umieszczeniu dzieci przed telewizorem z bajkami Disney'a i miała ogromne wyrzuty sumienia. Przeszła zatem od fazy planowania do fazy realizacji, która wiązała się z szybkim chowaniem nitek i przyszywaniem guzików do świeżo zrobionego na drutach sweterka dla córki. Normanie by się Annie L. nie chciało, ale Córka NIE MOGŁA iść w niczym innym. Czy Anna L. wspominała kiedyś, że nie wierzy w bunty? Otóż od teraz wierzy. Jej dziecko stało się ostatnio tak uparte i charakterne, że aż te cechy nie pasują do drobnej i na oko słodkiej blondyneczki.

Sweter prezentuje się następująco:


Latorośl zachwycona. Ma zamiar chodzić w nim i tylko w nim cały czas.

Wyprawa do zoo miała odbyć się przy pomocy komunikacji miejskiej. Podróż z krakowskiego Prokocimia zajmuje ponad godzinę. Co oznacza skasowanie takiej ilości biletów, że niech to szlag trafi. Syn dał się wyciągnąć z domu skuszony obietnicą kupienia hot-doga. Anna L. nie wie dlaczego to właśnie ta potrawa sprawia, że Syn zrobi dla niej wszystko. Ale nie wnika w to. Ważne, że hotdogowy szantaż skutkuje. I ma nadzieję na synowską miłość do bułek z parówką do końca życia. O taka sytuacja hipotetyczna w przyszłości:
- Synu, zawieź swoją matkę emerytkę po raz dwa tysiące sto dwudziesty szósty do tego wspaniałego pana doktora.
- Mamo, ale byliśmy tam dzisiaj rano., więc po co tym razem? Poza tym muszę zająć się pracą (tak, Anna L. liczy na to, że Syn będzie miał pracę).
- Kupię Ci hot-doga.
- Dobrze mamo, zawiozę Cię.
Ech, piękne życie by było. Gdyby jeszcze potencjalna synowa miała jakieś kulinarne zboczenie, żeby to zabieranie jej męża jakoś ukoić. Ale nad tym pomyślimy za kilka lat.

Zresztą Anna L. ma już zaplanowany sposób jak się nieodpowiedniej kandydatki pozbędzie:



Sprytne, co?

13 komentarzy:

  1. Bardzo sprytne :) A sweterek jest piękny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehhe to ja poproszę trzy wersje pozbywania sie :)
    Moi chłopcy lubią się chwalić swoimi zdjęciami więc ta odpada....
    Sweterek cudo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że nie jestem aż ta kreatywna :D

      Usuń
  3. hahaha no fajnie będziesz odstraszała :) Sweter fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę pamiętać o tym planie odstraszania BS w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. można zmówić taki sweterek w wersji Pinkie Pie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie można :) Gorzej z realizacją. Bo tempo mam zazwyczaj takie, ze jak kończę daną rzecz, to okazuje się za mała ;)

      Usuń
  6. chaaaaa - no sprytny sposób na złą synową :))) chaaaaaaaaa

    sweterek w tych swoich kolorach bajeczny (choć szkoda, że nie mogę go sobie jeszcze bardziej powiększyć - zdjęcia, nie sweterka). córka rzeczywiście to taki aniołek uroczy (aż trudno w te bunty uwierzyć). nie dziwię się, że mogłaby spać ze swetrem (ja kiedyś spałam nawet z kaloszami - chaaa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na tym zdjęciu Córka wyszła jak mała świnka :P

      Usuń
  7. Sweterek pierwsza klasa! Latorośl ma rację, że tylko w nim chce chodzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja chyba jednak postaram się byc większym hardcorem :) ale nie wiem jeszcze, w jaki sposób :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Sweterek-wymiata! A córcia? Śliczna! Skąd ja to znam- i miłość do kucyków i deklaracje, że "od dziś chodzę tylko w tym." :) Z tym, że moje dziecko naprawdę potrafi. No dobra- wyjawię rodzinny sekret- jak miała 3lata, dostała od babci piżamkę- żadne tam cudo, taka zwykła z bazarku :) Tyle, że tylko dla nas była zwykła, bo dla Elizy, to był hit... Prałam Ją jak była w przedszkolu i suszyłam na kaloryferze, bo inaczej by nam żyć nie dała. Jedyny kompromis, na jaki poszła, to ten, że do przedszkola jej nie założy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaa i dodam tylko, że pomysł na pozbycie się synowej, może przynieść odwrotny skutek :) W katolicko-dewockim rodzinnym domu mojego męża słowo "siusiak", "siurak", "penis", czy zwykły "chuj" pewni nigdy nie padło. Także, gdyby moja teściowa zechciała ze mną oglądać zdjęcia swojego roznegliżowanego synka, uznałabym Ją za najwspanialszą luzarę świata!

      Usuń