ufff...
Tyle ma Anna L. do powiedzenia, bo ogólne przejedzenie i ciężkość nie pozwalają jej nawet mówić.
A co dopiero rysować.
Potomstwo świąt i stanu matki nie uszanowało, wstając stanowczo za wcześnie. Anna L. wytłumaczyła im jednak, że ona nie wstaje, a zajmie się nimi telewizor. I niech w niego się wpatrują i do niego gadają.
A tymczasem rodzina zmyka spalić świąteczne obżarstwo w Ojcowie. Jakiś lekki szlak trzeba będzie wybrać :D
Anna L. na serio uwielbia święta... :D
Taka piękna pogoda aż szkoda siedzieć w domu :)
OdpowiedzUsuńChyba idę się dopchać kiełbasą i wińskiem ;) A jutro to chyba zielska na trawienie zaparzę bo już Hepatil nie daje rady :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie, tez uwazam ze szkoda byloby siedziec w taka pogode w domu, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńA ja wyjątkowo bez obżarstwa. A winię za ten stan rzeczy Młodego, który nie chciał zbyt długo siedzieć przy stole. :D
OdpowiedzUsuńMoje potomstwo też zdecydowanie za wcześnie wstało. Ale my zamiast telewizora babcie wykorzystaliśmy :)
OdpowiedzUsuńO tak telewizor jest genialną nianią:) Mój niestety dzisiaj postanowił obudzić w sobie duszę literacką i zarzucił mnie książkami do czytania z groźbą tłuczenia mnie nimi gdybym odmówiła. Także zamiast świątecznego lenistwa miałam dzień na wysokich obrotach:) A przejedzenie to czasem fajny stan:)
OdpowiedzUsuńDoturlałam się na Twego bloga Anno L. Bo święta mnie tak zmęczyły, że chodzić nie umiem już xD
OdpowiedzUsuńa ja uwielbiam Ojców, zwłaszcza wczesną jesienią :)
OdpowiedzUsuńja podnoszę się do pracy po świętach, wtorek daję sobie na rozruch;) :):)
OdpowiedzUsuńOjców - mmmm zazdroszczę (zdecydowanie za daleko mamy)...
OdpowiedzUsuńświęta to chyba na każdego tak działają ;)
OdpowiedzUsuń