sobota, 19 listopada 2016
No nie ma jak sikać!
Dzieci wybyły na weekend, Robert w pracy, ja pojechałam na zakupy, a koty, świnki i pies - zostały w domu. Ani świnki, ani koty zupełnie nie przejmują się, że zostają same na godzinę. Pies natomiast nawet gdy nie ma mnie 5 minut, to po powrocie cieszy się, jakbyśmy się wieki nie widziały.
Ponieważ za każdym razem mam wyrzuty sumienia wychodząc z domu żegnana przez te oczyska - staram się coś psu zawsze przynieść. Pewnego razu kupiłam w zoologicznym kość z minerałami do żucia za 27 zł. Miała starczyć psu o wadze powyżej 30 kg na tydzień. Starczyła na 30 sekund. Ja muszę na to tyle pracować, a ona w 30 sekund połyka 27 zł!!! Dzisiaj kupowałam żwirek dla świnek i patrzę: wędzone kości wołowe dla psów za kilka złotych. Postanowiłam zaryzykować ;) Wybrałam największą (kosztowała 10 zł) i z radością wręczyłam psu po powrocie.
Najpierw nastąpiła psia konsternacja: okazywać pani radość z powrotu, czy zająć się kością. Kość okazała się bardziej nęcąca. Dopóki psu nie zachciało się sikać. Bo jak zostawić kość w tym domu pełnym złośliwych kotów? Pies wpadł na pomysł: pójdzie siku z kością. Tu wkroczyła złośliwa pani i nie pozwoliła. Pies postanowił nie sikać.
Aktualnie śpi. Z kością. Gryzła przez godzinę, aż się zmęczyła. Ale nie daj jeżu, że jakiś kot zbliży się do psa na odległość mniejszą niż dwa metry - Nela natychmiast się budzi i warczeniem pokazuje do kogo kość należy. Żeby nie było wątpliwości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hehe skąd ja znam te pilnowanie kości, Frodo spał na niej żeby mu przypadkiem dzieci nie gwizdneły :P
OdpowiedzUsuń