Mam taką pewną cechę, która nazywa się "wymyślanie sobie zajęć". Żeby nie było nieporozumień, od razu zaznaczę, że wymyślam sobie tylko zajęcia przyjemne. Ale zawsze jest ich mnóstwo. I ostatnio nie nadążam.
Obowiązki zeszły na dalszy plan, a ja analizuję maile i próbuję sobie jakoś poukładać rzeczy, które sobie zaplanowałam. Póki co jednak:
Spokojnie! Zdążysz, tylko na trochę inny termin ;)
OdpowiedzUsuńPodobno plany są po to, żeby je zmieniać ;)))
OdpowiedzUsuńPoranna kawa to napój Bogów:))
OdpowiedzUsuńoj tak! (i jeśli chodzi o zajęcia i o kawę;))
OdpowiedzUsuńJa tak już mówię od trzech dni...i co nadal jestem w tyle...
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja. Się mi przed kawą słowa w zdania nie składają. Nie myślę. Nie kojarzę. Nie czuję. Rozpadam się. Kaaaawy! Pierwszy łyk. Nektar. Uff. Bardzo wielka filiżanka bardzo mocnej kawy z bardzo gorącym mlekiem. I powstaję z martwych. Boski obrazek. Chciałabym tak umieć:). Zdrowo zazdroszczę talentu. I podziwiam. Uściski.
OdpowiedzUsuńWszyscy chcą twe cudne rysunki ??? :)
OdpowiedzUsuńJak u mnie dalej będzie "czas złego biadolenia" to chyba podejmę trzymania się hasła " przed kielichem nie gadam" ehhh... Zapracowana Ty bidulu ;)
OdpowiedzUsuńBez kawy nie podchodź :))
OdpowiedzUsuńz przyjemnością tu zagladam.....
OdpowiedzUsuń