wtorek, 21 stycznia 2014

książki, książki, książki....

Na słowo "książka" Anna L. reaguje jak ciasteczkowy potwór na herbatniki. Nerwowo rozbiegane oczy zaczynają własny żywot, zupełnie niezależny od woli Anny L., pojawia się ślinotok, niczym u wściekłej wiewiórki, oraz po chwili na przemian gorące i zimne poty. Objawy te można powstrzymać pozwalając jej na chwile intymności z przedmiotem pożądania. Krótką, króciutką chwilkę, tak ze 4 godziny. Anna L. czyta dużo, często, codziennie. Zdaje sobie sprawę, że "dużo" jest pojęciem bardzo relatywnym - ale biorąc pod uwagę otoczenie, to plasuje się w czołówce. Co prawda nie ma dnia, w którym nie zastanawiałaby się, czy aby na pewno nie otaczają jej sami idioci, ale są wśród nich także oczytane jednostki. Ilość przeczytanych książek niestety nijak się ma do jej braku elokwencji w rozmowach, ani do grafomaństwa, któremu z pasją się oddaje. Taki lajf...
Jednak wczoraj Annę L. rozpierała duma tak wielka, że starczyłoby jej na podniesienie poczucia wartości u tysiąca pryszczatych nastolatków. Od kilku dni czytała razem z dziećmi pierwszy tom "Opowieści z Narnii" z zadowoleniem mrucząc pod nosem, gdy potomstwo domagało się kolejnego rozdziału. Niestety książka szybko się skończyła. Przypadek sprawił, że w księgarni obok bloku, pojawiło się wydanie wszystkich siedmiu tomów za 71 zł.  Wpadła na szatański plan - w jej rodzinie określano go mianem "szanplatanu". Anna L. zatem szanplatan miała i postanowiła natychmiast wprowadzić go w życie. Potomstwo w tym czasie jak zwykle oddawało się jęczeniu, którym zawsze poprzedza odrabianie lekcji. Najwyraźniej im to pomaga, skoro robią to z niezwykłą zaciętością i nigdy nie zapominają o wypełnieniu tego przykrego obowiązku. Stanęła zatem na środku pokoju i oznajmiła, że jeżeli lekcje będą bez jęczenia odrobione do godziny 17:30 (była 16:00, więc dziatwa miała nawet czas do namysłu), udadzą się wszyscy do księgarni nabyć kolejne części ich ulubionej ostatnio książki.
Dzieci skończyły o 17:29. Punktualnie. A w księgarni ponaciągały Annę L. jeszcze na naklejki i masę dziwnych przyborów szkolnych, z których istnienia i niezbędności nie zdawała sobie  sprawy przez całe swoje szkolne życie
I tak tuż przed dwudziestą pierwszą rodzina L. zasiadła, lub raczej zaległa w świeżo wypranej pościeli, do czytania "Księcia Kaspiana". Tak, tak, tu Anna L. między wierszami chwali się, że zrobiła ogromne pranie (gdyby ktoś nie zauważył...)

A w kwestii idiotów wokół, Eks czasami zgrywał idiotę (bo w ogóle to całkiem inteligenty facet). A jak było mu wygodnie, to nawet się z tym nie krył.



1 komentarz:

  1. Uśmiałam się. Trzeba było ustępować wszystkim staruszkom miejsce w autobusie. Ja tak robiłam i zawsze mi mówiły, że będę mieć dobrego męża. I wiesz co? sprawdziło się. Tak więc na przyszłość polecam

    OdpowiedzUsuń