poniedziałek, 24 lutego 2014

taka sobie kawiarnio-cukiernia

Rodzina L. ma pewną fiksację. I to od wielu lat. Fiksację na punkcie pewnego lokalu gastronomicznego i podawanych tam słodkich przysmaków. Anna L. nie wyssała jej z mlekiem matki, otrzymała ją wraz z przepływem krwi pępowinowej. Jej matka, mieszkając w ciąży całkiem niedaleko, chadzała w owe miejsce, aby oddać się dzikim ciążowym zachciankom poprzez konsumpcję kremówki. Chadzało tam również starsze pokolenie rodziny.
Smak ciastka nie zmienił się od lat. Wystrój lokalu również. Przywodzi na myśl głębokie lata osiemdziesiąte, co jeszcze potęguje sentyment. Właściwie teraz można odnieść wrażenie, że to celowe działanie. Tak hipstersko się człowiek czuje.
Miłością do tego lokalu pała także potomstwo Anny L. Jednak zahaczenie o niego kiedyś, samotnie, po drodze z uczelni, nie było takim obciążeniem portfela jak wybranie się tam z potomstwem ;) I nikt Annie L. nie wmówi, że wyżywienie dziecka to nie jest duży koszt. Bo zawsze można więcej wody do zupy dolać. Dziecko, a tym bardziej dwoje dzieci, to skarbonka bez dna!

 PS. ceny na grafice z palca (ale raczej niższe, niż były w rzeczywistości). 

16 komentarzy:

  1. Ale mi smaka narobiłaś, ta bita śmietana!!, ta kremówka!!, że nie wspomnę o torciku:).

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. jakoś tak nie miałam tylu potrzeb finansowych!

      Usuń
  3. Teraz ceny to masakra!
    A ja po prostu jestem obżartuch, więc wole siedzieć w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anno L no i co wpadłam nieby na chwile ale zapowiada się że ..... Lampeczkę do wina sięgnę z półeczki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha! masz za swoje, jak takie cudności pokazujesz! :P

      Usuń
  5. Ja bardzo lubię takie słodko-rodzinne wypady, ale masz rację później w portfelu jakos tak pusto, podobają mi się twoje rysunki, jeśli pozwolisz to będę do ciebie zaglądała, pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ach te panieńsko-kawalerskie czasy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się wczoraj skusiłam na lody Tiramisu...w temacie słodkości...
    Ja najwięcej upadam w ..kinie... bilet 22, nesti 5, popcorn 10, plus jeden rodzic już bez żarła i picia ... ostatnio zabrakła mi 50 dych, dobrze, że miał trochę drobnych i mi pożyczył ..jak żyć? jak żyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to jest masakra. Dwoje dzieci i ja plus film 3d i koniecznie popcorn i nesti (mamy to samo dziecko?), i stówy nie ma :/

      Usuń
  8. u mnie w domu krazy taka opowiesc jak to gdy bylam dzieckiem rodzice w niedziele po kosciele zabrali mnie do restauracji o nazwie baska
    dziecko zadowolone, grzeczne, najedzone
    a i rodzice happy bo w basce niedrogo
    drugiego razu zabrali mnie do pobliskiej restauracji o nazwie michal
    to byl ich najwiekszy blad bo w michasiu drogo ale mi sie tam spodobalo i za trzecim razem postawilam opor mowiac ze do baski nie pojde i takiego gowna jesc nie bede ;P
    rodzice byli w szoku ale od razu bylo wiadomo ze wiem co dobre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziecięcego podniebienia nie da się oszukać :D

      Usuń