Anna L. przyznaje się bez bicia, że do tej pory w swoim życiu do teatru chadzała bez dzieci na bardziej dorosłe spektakle. Potomstwo natomiast korzystało z bogatego programu rozwoju kulturalnego realizowanego przez szkołę. Pierwszy raz w miała do czynienia z publicznością, której średnia wzrostu oscylowała wokół jednego metra. Ale co to była za publiczność! Dzieciaki niesamowicie mocno przeżywały każdą scenę. Gdy do jajka skradał się lis, ostrzegały niedźwiadka ile sił w płucach. Słowa "Uważaaaajjj!!! Liiiisss!!! Za tobą!!!" brzmią w głowie Anny L. do tej pory. I nigdy dotąd żadne przedstawienie nie wzbudziło w niej tyle ciepłych i pozytywnych emocji. Obserwacja małych widzów dała jej bardzo do myślenia. Jakże wiele tracimy dorastając, jak wiele uczuć tłumimy w sobie, jak nie potrafimy o nich mówić. Jak ciężko się otworzyć po to, by czerpać radość z codziennych spraw lub wyrzucić z siebie negatywne emocje od razu, a nie gromadzić je wewnątrz.
Często określamy dojrzałymi ludzi, którzy potrafią nad swoimi emocjami panować. Ale niestety panowanie nad emocjami myli nam się często z ich ukrywaniem i tłumieniem. Smutna i szara ta nasza dorosłość.
~ ~ ~ ~ ~ ~
A jak już jesteśmy w temacie emocji i uczuć - jutro Walentynki. Może to dobry dzień aby znaleźć w sobie odrobinę dziecka? W każdym razie, jakkolwiek będą one przebiegać u Was, Anna L. ma takie oto plany:
To musiała być niesamowita przygoda, w teatrze z dziećmi, bez ograniczenia blokadą emocji. Potrafimy się śmiać publicznie, łzy przychodzą ciężej, a gdy je widzimy u innych ciężko w nie uwierzyć (w szczególności te publiczne). Oto co świat z nami robi, albo my ze światem. Czy rzeczywiście jest potrzeba kontroli emocji? W jakim stopniu i gdzie? Jak się nimi dzielić nie krzywdząc siebie i innych?
OdpowiedzUsuńkontroli na pewno :) Ale kontrola nie oznacza ich ukrywania ;)
UsuńCzyli opanowanie. Spokojne i rzeczowe stwierdzenie: "Po kilku dniach rozmyślania na temat sytuacji sprzed tygodnia dotarło do mnie, że jesteś tak nie miły, iż nie chcę cię znać." ;)
UsuńChciałabym tak... Do tej pory rzucałam wszystkim co było pod ręką. Całe szczęście, nie było to nic ostrego ani ciężkiego, bo pewnie spoglądałabym już zza krat ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPopieram, towarzystwo tych facetów przednie. :)
OdpowiedzUsuńmoje refleksje prowadzą do tych samych wniosków co u Ciebie. Świat wielu dorosłych jest jedną wielką skorupą, pod którą chowają swoje prawdziwe ja. Sprzeciwiam się. Podobnie jak Ty reaguję bardzo żywiołowo, ale uczę się panować nad siłą emocji. Byłam w teatrze z synem, wyjątkowe doświadczenie:):) Świat dorosłych jest ciasny i bardzo przewidywalny, trzymany na grubym, tęgim sznurze. Ciężko się z niego zerwać!;)
OdpowiedzUsuń